Dwadzieścia lat dyskutowano w wolnej podobno Polsce nad lustracją i temat ten zużyty jest już kompletnie. Można wiec o nim napisać na luzie i beztrosko, a nie z chorobliwym i pornograficznym zacietrzewieniem. Ostatni werdykt Trybunału Konstytucyjnego w tej sprawie, który wygłosił znany w Kielcach jurysta Jerzy Stępień zabrzmiał w formie zapytania: „Czy każdy powinien wiedzieć wszystko o wszystkich?” Według Stępnia nie każdy i już tak chyba pozostanie. Może za sto, albo i więcej lat, kiedy nas już nie będzie na tym świecie, za temat wezmą się historycy.
Na razie lustracją zajmują się tylko ci, którzy powinni siedzieć cicho. Słyszę, że jakiś facet, który otarł się o słowo, domaga się lustracji. Ale sam pisząc w różnych publikacjach swój życiorys, wymieniając najdrobniejsze szczegóły, zapomina o tak ważnej kwestii jak jego przynależność długoletnia do PZPR. Nie wspomni także, ten pisarz-samochwał, że otrzymał złoty medal imieniem sowieckiego agenta – Janka Krasickiego. Ubiegał się o niego długo i w końcu skutecznie. Facet ten znany z kolekcjonowania najdrobniejszych wzmianek o swojej osobie doznał nagłej amnezji w kwestii orderu. A otrzymał go już w 1983 r., kiedy system chwiał się w posadach, ale nie w głowie naszego bohatera. Ale od innych domaga się skrupulatnej spowiedzi, wyznania domniemanych win i próśb o przebaczenie. Tak prywatnie ciekawi mnie, co ten osobnik począł z niechcianym orderem? Jeśli go wyrzucił, to jakież musiał przeżywać katusze i męki, iż order z tombaku, który zdobył z niemałym trudem i poświęceniem, musi wyrzucić na śmietnik.
Ja nie poczuwam się w myśl słów Chrystusa – „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni” – do jakichkolwiek prób lustrowania, osadzania i karania. W tych paskudnych czasach aż roiło się od ludzi o złych charakterach. Niektórzy donosili z własnej woli, innych łamano. Zwróciłem się do IPN z prośbą o moją teczkę, ale odpowiedziano mi listownie, że mojej teczki nie ma. Odczułem pewne rozczarowanie, że tak mało znaczyłem dla SB, że mnie wcale nie śledzili. A może moja teczka spłonęła w słynnym już pożarze w archiwum SB w Kielcach? Adam Ochwanowski twierdzi, że na pewno każdy z młodych poetów miał swoją teczuszkę. Nie ma mnie także na sławnej liście Bronisława Wildsteina. A paru moich byłych kolegów jest, a jakże! Pocieszam się, że kilku kieleckich literatów trafiło na tę listę nie z powodu donosicielstwa, a dlatego, że byli prześladowania przez system, co według nich często oznaczało wysokie dyrektorskie stanowiska, jakie niektórzy piastowali i to zaraz po ukończeniu studiów.
Wspomniany Adam mówił mi także, że nie powinienem źle pisać o PRL, bo przecież mieliśmy znajomych, ba nawet kolegów z SB, z ZSMP itd. To samo pisze mi w kategorycznej formie w swoich meilach Małgorzata Gołąbek z Niemiec. Ale ja nie rozumiem ich stanowiska. Co to znaczy, że z powodu życia w komunie mam ją wychwalać, a chociażby milczeć? Że jestem współwinny? Ja tego systemu nie wybierałem, nie wybrali go także Polacy, wybory były sfałszowane, komunizm narzucił nam Stalin. System komunistyczny był paskudny i będę go potępiał, mimo że w nim żyłem i wódkę piłem (a może właśnie – dlatego?), mimo że znałem się z kapitanem SB – Tadeuszem Wasilewskim (nazwisko bardzo adekwatne, że tak powiem), który przychodził służbowo na zebrania Związku Literatów Polskich. Potępiam PRL, mimo, że należałem do Korespondencyjnego Klubu Młodych Pisarzy, który działał przy Związku Młodzieży Socjalistycznej, bo w PRL wszystko musiało być ideologiczne. Nie mogłem wszak wyemigrować, a z racji życia w PRL spotykałem różnych ludzi, z jednymi się przyjaźniłem, z innymi nie. Co to ma do rzeczy? Na przykład w ZMS działał wspaniały człowiek – Marian Orliński, żaden ideolog a człowiek kultury, z którym do dziś się szczerze przyjaźnię.
Ale nie wiem czemu różni nawiedzeni każą mi zapomnieć, że pani Wisława Szymborska w swoim pierwszym zbiorze wierszy wychwalała partię, Stalina, żołnierzy sowieckich i budownictwo socjalistyczne. Czemu mam zapomnieć, że Adam Michnik i Jacek Kuroń zanim się zbuntowali, byli wyznawcami tego systemu? Przecież należy im się z tego tytułu tylko podziw, że potrafili przejrzeć na oczy. Niech mi ktoś wytłumaczy, dlaczego jest to temat tabu, zakazany? A kto o tym wspomni od razu zostanie okrzyknięty oszołomem, a może i faszystą? Na przykład pisze mi Gosia Gołąbek, że potępiając PRL popieram tych idiotów, którzy układają „listy Żydów” i że ja też się na jednej z nich znalazłem, ku uciesze gawiedzi. No i dobrze. Godzę się na to, śmiech to zdrowie. Na listach tych są sami porządni ludzie i ja się tego towarzystwa nie wstydzę. Ale nadal nie rozumiem, co ma piernik do wiatraka?
Nie wiem także, czemu w Polsce nie podniósł się krzyk i ambaras, kiedy byłym ubekom odbierano przywileje? Żadnych pikiet, demonstracji, strajków. Nikt, prócz kilku działaczy SLD, nie krzyczał, że to dziejowa niesprawiedliwość, krzywda itd. A niektórzy to się nawet skrycie cieszyli, choć z cudzego nieszczęścia cieszyć się nie wolno. O czym uprzejmie donoszę.
środa, 28 stycznia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Przypadkowo zobaczyłam, że nadal wisi w necie ta bzdurka na mój temat, o tym, jakobym Cię mitygowala, abyś nie potępiał peerelu. Powołujesz się przy tym na prywatną korespondencję. Już raz to wyraźnie tłumaczyłam Ci w tejże korespondencji, mimo to nadal wisi i straszy. Bądź więc tak miły i dopuść w komentarzach również ten wyimek z mojego listu do Ciebie sprzed lat:
OdpowiedzUsuń"Nie "pouczałam Cię", żebyś się "nie rozliczał", przypominałam tylko, że wszyscy doskonale jechalismy na komunie, oraz nie mogłam się nadziwić, że dawni przyjaciele wyzywają się dzisiaj od szpicli (o Tobie też mi takie rzeczy opowiadano, oraz, że jesteś Żydem), uważam za absurd, gdy polityka zaślepia ludziom nie tylko aktualny swiatopogląd ale i nawet pamięć. Byłam faktycznie zaniepokojona doniesieniami o Twojej prawicowości, tym bardziej, że jakoś mi to do Ciebie nie pasowało. Jedyne, do czego mogłam Cię motywowac, to do sprawiedliwości spojrzenia na te czasy a nie do ślepych rozliczeń - nie wkładaj mi więc w usta rzeczy, których bym nigdy nie powiedziala, bardzo serdecznie Cię proszę."
Małgorzata Köhler (Gołąbek)